Ten męski sweter ma bogatą historię i właściwie projekt powinien się zwać: "spruj mnie raz jeszcze". Wydaje się, że to właśnie tak do mnie wołał, gdy miałam go w koszyczku.
Najpierw zobaczcie efekt końcowy, to wynik kilku kompromisów:
Fantastyczną włóczkę
Ottocapi w kolorze gorzkiej czekolady zakupiłam z przeznaczeniem na mężowski sweter w sklepiku Biferno, w zachwycie po zrobieniu z tejże włóczki
mojego włoskiego tiramisu. Robiąc Ottocapi dla męża użyłam cieńszych drutów, niż na mój sweterek, żeby uzyskać bardziej zwartą i konkretną dzianinę.
Obliczyłam ilość oczek i do dzieła. Kręciłam z kawałków: tył i przód
osobno, klasycznie, od dołu.
Myślę,że w przypadku męskich swetrów, gdzie mamy duże powierzchnie
dzianiny to dobre rozwiązanie.Rękawy robiłam od góry i w okrążeniach, z nabranych oczek na ramionach . W trakcie pracy, najpierw nie spodobały mi się paski, więc sprułam. Kolejny raz prułam jak się okazało,że pachy zbyt
płytkie mi wyszły jakimś cudem mimo,że miały odpowiednio dużo
centymetrów. Potem nabrałam za dużo oczek wokół dekoltu, który robiłam rzędami skróconymi.
No i teraz chyba czeka mnie kolejne raz prucie, bo właściciel twierdzi,że rękawy są nieco za długie,
a to bardzo wymagający klient.
Poniżej poprzednia wersja układu pasków:
A tutaj proces blokowania. Na szczęście blokowanie uratowało cały projekt, bo nie wzięłam pod uwagę sprężystości tej włóczki i sweter okazał się bluzką i musiałam go dobrze wymodelować na mokro.
Nazwa tego koloru włóczki to Marron Scurissimo. Okazuje się,że po włosku nawet prozaiczny "ciemny brąz" brzmi jak poezja. Ottocapi zblokowała się wspaniale. Po zmoczeniu zachowywała się jak płynny jedwab. Oczka już przed blokowaniem wyglądały ładnie. Po blokowaniu wyrównały się jeszcze i mąż stwierdził,że nikt nie uwierzy ,że to ręczna robota i nie wiem, czy to należy traktować jako komplement...
Kołnierz jest podwójny, a na całej długości zamka ma dodatkową kryjącą pliskę,żeby rozpięty też wyglądał ładnie.
Nie wiem, czy to jakieś chochliki druciarskie się przyczepiły, ale gdy chciałam uzupełnić wpis na bloga to uświadomiłam sobie,że nie pamiętam ile zużyłam włóczki i ile kupiłam. Jak
się znam to 9-10 moteczków, bo na swój zużyłam 7. Najprostszym
sposobem wydawało mi się więc zważenie udziergu. Jakież było moje
zdziwienie gdy na czytniku wagi zobaczyłam 1,4. Czyżby zamek
ważył pół kilograma????? Czy może wkład mojej pracy zaciążył tak bardzo,
a może obciążają go rozliczne prucia w trakcie procesu twórczego??? Na paski użyłam
resztek włóczki i jeszcze mi zostało...
Zabrałam się więc za zbadanie wagi, bo jak nie z nią to pewnie ze mną jest coś nie w porządku. Przygotowałam zestaw produktów o wadze niewątpliwej: 1 motek-10 dag- włóczki nie przerabianej i 1,20 kg kawy nieotwieranej. Po zawieszeniu włóczki na monitorze pojawiła się cyfra 0,25, a włóczki było 10 dag. Kawa też była znacznie cięższa niż jej podana na opakowaniu waga.
Eureka! przyrząd do ważenia, który dmuchnęłam mężowi z zestawu wędkarskiego okazał się bardziej skomplikowany niż myślałam i potrafi ważyć w różnych skalach! No cóż, dziewiarka ciągle się uczy....
Szczegóły techniczne:
Wzór: Radosna twórczość własna
Włoczka: w sumie 40 dag wełenki: (7 motków po 5 dag)
Ottocapi Lana Gatto, w kolorze gorzkiej czekolady kolor:
2141 Marron Scurissimo (100% wełna merino, 170 m/5 dag) i resztki jaśniejszych kolorków
Druty: nr 3